Delegacja z Górki Klasztornej i Łobżenicy w miejscu kaźni w Paterku oraz na grobie ofiar w Nakle nad Notecią

Dzisiaj, 11 listopada 2019 roku w Święto Niepodległości miejsce kaźni w Paterku oraz grób masowy ofiar Zbrodni Pomorskiej z 1939 roku na cmentarzu w Nakle nad Notecią odwiedziła grupa Misjonarzy Świętej Rodziny z Górki Klasztornej oraz członkowie Rady Parafialnej. Na wspomnianych miejscach złożono wiązanki kwiatów i zapalono znicze oraz modlono się za dusze pomordowanych, również zamordowanych 5 księży i 25 braci z Górki. Kilka zdań przypomnienia o tym strasznym wydarzeniu sprzed 80 lat zaczerpniętych z Wikipedi.

„Powiat wyrzyski położony był bezpośrednio przy granicy z hitlerowskimi Niemcami. W rezultacie oddziały niemieckie zajęły Nakło już 2 września 1939. W mieście i jego okolicach, podobnie zresztą jak w wielu innych miejscach na Pomorzu, niemal natychmiast uaktywnili się członkowie Selbstschutzu – paramilitarnej formacji złożonej z przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej, zamieszkującej przedwojenne terytorium Rzeczypospolitej. Dowódcą (Kreisführerem) Selbstschutzu w powiecie wyrzyskim został 23-letni Werner Köpenick. W Nakle oraz sąsiednich: Wyrzysku, Łobżenicy i Mroczy jego ludzie wspierani przez niemiecką żandarmerię niezwłocznie rozpoczęli aresztowania Polaków. Zatrzymywani byli przede wszystkim przedstawiciele lokalnych elit politycznych, gospodarczych i intelektualnych, lecz również osoby, do których członkowie Selbstschutzu żywili po prostu osobiste urazy bądź pretensje. Doszło do pierwszych mordów.

W Nakle większość zatrzymanych umieszczono w miejskim areszcie lub w piwnicach miejscowego gimnazjum. W Wyrzysku i Łobżenicy aresztowanych Polaków osadzano w celach tamtejszych więzień sądowych. Wreszcie 23 października 1939, w najstarszym w Polsce sanktuarium maryjnym w Górce Klasztornej, selbstschutzmani zorganizowali prowizoryczny obóz koncentracyjny dla duchowieństwa krajeńskiego. Uwięziono tam 5 księży i 25 braci z Górki, jak również kilkunastu księży z okolicznych miejscowości”.

tekst i zdjęcia: Zbigniew Kubisz