Dlaczego warto trawę „wypuścić na wolność”?

Czarny scenariusz o totalnej suszy, jaka miała nas dotknąć w tym roku, na szczęście nie spełnił się. Majowe i czerwcowe deszcze skutecznie nawodniły wierzchnią warstwę gleby, co w większości regionów Polski zapobiegło wystąpieniu suszy rolniczej. Cały czas borykamy się jednak z suszą hydrologiczną, świadczą o tym niskie stany wód notowane na blisko 15% wodowskazów. Zjawisko to nieprzerwanie obserwowane jest na 52 rzekach. Czy możemy w jakiś sposób pomóc naturze obronić się przed postępującą suszą? Ekolodzy namawiają, by skupić się na najprostszych rzeczach: zbierać deszczówkę i zaniechać koszenia trawników. Czy ma to sens? 

Wielu z nas uległo tym namowom, bo minionej wiosny, jak nigdy dotąd, zakwitły pobocza, skwery i łąki. Do akcji włączyły się także samorządy, które zadecydowały o jedynie częściowym wykaszaniu przynależnych im terenów zielonych. Wystarczy wybrać się choćby do Trójmiasta, by przekonać się o tym, iż trawy na pasach zieleni oddzielających jezdnie mogą sięgać do pasa. W miejscach gdzie zwykle widywaliśmy wypielęgnowane dywaniki, dziś kwitną polne maki, ptasie wyki, czy poszarpane firletki. Jest kolorowo, czujemy bliskość natury, sielsko zrobiło się nawet w centrach dużych aglomeracji. Ale jaki to ma związek z oszczędnością wody w ekosystemie?

– Wysoka trawa mocno okrywa ziemię, co skutecznie ogranicza jej parowanie z podłoża. Promienie słoneczne nie wysuszają ziemi w takim stopniu jak w przypadku trawników ściętych tuż przy gruncie. Niekoszone tereny zielone mają także właściwości przeciwpowodziowe, wysokie rośliny wykazują duże zapotrzebowanie na wodę, co zapobiega jej nadmiernemu gromadzeniu. Mieliśmy okazję przekonać się o tym podczas ulewnych deszczów, jakie występowały u nas na przestrzeni maja i czerwca. Wysoka roślinność pięknie zatrzymywała i absorbowała wodę, tylko niewielki procent opadów trafiał do przydrożnych rowów i systemów kanalizacyjnych – dzieli się swoimi obserwacjami Małgorzata Chojecka, mieszkanka warszawskiego Bemowa, ekolożka z zamiłowania.

LAKA2zaja

Wysoka trawa nie tylko reguluje gospodarkę wodną, ale i skutecznie obniża temperaturę. W słoneczne dni bujny trawnik może być nawet o 30 stopni chłodniejszy od brukowanej ścieżki, czy asfaltowej drogi oraz o 20 stopni od gołej ziemi. Spacerując w otoczeniu nieskoszonych traw, nawet podczas upalnej pogody, poczujemy kojący chłód. Trawa to także jeden z największych producentów tlenu i pochłaniaczy dwutlenku węgla. Badania przeprowadzone w Nowym Jorku pokazują, że trawy w Central Parku usuwają z atmosfery około 6 ton dwutlenku węgla rocznie.

– Jeśli nie skosimy trawnika, dajemy szansę zakwitnąć wielu roślinom, które zazwyczaj przy regularnym przycinaniu urastają zaledwie do kilku centymetrów. Kwiaty z kolei to magnes dla dzikich zapylaczy, które w znaczący sposób ubogacają lokalne ekosystemy. Na tym nie koniec, bowiem na kwietnych łąkach pojawiają się także liczne gatunki gryzoni i ptactwa. Ich obecność związana jest z obfitością nasion, ponieważ trawy mają możliwość dorosnąć do etapu kłoszenia. Ptaki żywią się także owadami, skutecznie ograniczają populację komarów, czy niebezpiecznych dla człowieka kleszczy. Dzięki temu w naturalny sposób nakręcamy łańcuch żywieniowy, a tym samym mniej potrzebne stają się opryski przeciw insektom – mówi Małgorzata Chojecka.

LAKA 4zaja

Argumentów przemawiających za pozostawianiem bujnych trawników jest więcej. Jak podaje Fundacja Łąka, zdecydowana większość uprawianych terenów zielonych jest koszona sprzętem spalinowym. „Jeśli tylko zastanowimy się nad skalą działań (powierzchnia tych terenów w połączeniu z częstotliwością koszenia), ich wpływ na emisję zanieczyszczeń wydaje się oczywisty. I rzeczywiście: przykładowo, badania z Newcastle (Australia) wykazały, że koszenie trawników miejskich odpowiada za 5,2% całkowitej emisji tlenku węgla (CO) i 11,6% całkowitej emisji węglowodorów niemetalowych (NMHC) w mieście (Priest i współ. 2000). Z kolei na podstawie analizy danych rocznej emisji zanieczyszczeń w USA (Source Classification Codes, United States Environmental Protection Agency) wykazano, że spalinowy sprzęt ogrodniczy (z którego ok. 40% to kosiarki do trawy) odpowiada za emisję ponad 26 mln ton zanieczyszczeń (LZO [lotne związki organiczne] = 461800 t; CO [tlenek węgla] = 5793200 t; NOx [tlenki azotu] = 68500 t; PM10 [pyły] = 20700 t; CO2 [dwutlenek węgla] = 20382400 t) w skali roku w całych Stanach Zjednoczonych – to prawie 11% ogólnej rocznej emisji ze źródeł nietransportowych. Warto podkreślić, że wiele z emitowanych związków jest silnie toksycznych, a nawet rakotwórczych”- źródło: www.laka.org.pl.

– Myślę, że nie chodzi o to, by do koszenia traw podchodzić ortodoksyjnie. Istnieją sposoby, by tak urządzić tereny zielone, by były komfortowe zarówno dla nas, jak i dla środowiska. Bardzo podobają mi się parki, w których kosi się jedynie fragmenty terenu. Z reguły dotyczy to terenów rekreacyjnych oraz okolic ciągów komunikacyjnych. Pozostałą część zieleni zostawia się dla zachowania bioróżnorodności i równowagi hydrologicznej – zauważa Małgorzata Chojecka. – Pozostawione przyrodzie trawy bardzo ładnie się wysiewają, a potem równie ładnie kwitną. Dziś mamy modę na kwietne łąki, a w ślad za tym rynek wypełniły mieszanki rozmaitych nasion. Bardzo często są to sztuczne kompozycje, które maja niewiele wspólnego z naturą. Testowałam je u siebie w ogrodzie i nie udało mi się osiągnąć tego, co daje dzika łąka. Stawiam zatem na naturalną sukcesję, pozwalam wegetować roślinom, gdzie im wygodnie. Nie obrażam się na mech, który „zjada” kwiaty, ani na trawy, wyrastające w miejscu, w którym zaplanowałam coś innego.

LAKAzaja

Zgodnie z zaleceniem fachowców, kwietny trawnik najlepiej skosić raz w roku, należy to wykonać wczesną wiosną. – Ja robię to z początkiem marca, to dobry czas, by trawa mogła zacząć się odbudowywać. Przy regularnym, cotygodniowym cięciu, źdźbła odrastają w bardzo szybkim tempie. Jeśli zaniechamy koszenia, początkowo przyrosty są duże. Trawa po jakimś czasie przestaje jednak „szaleć”, ale zanim to nastąpi, należy zacisnąć zęby i przeczekać. Późniejszy efekt wszystko nam wynagrodzi – zapewnia Małgorzata Chojecka.

Czy trawę można „puścić wolno” w każdym miejscu? Poza boiskami i polami golfowymi, gdzie trawa pełni funkcję podłoża do gry, trawy trzeba kosić tam, gdzie mogą ograniczać widoczność, a tym samym stwarzać niebezpieczeństwo na drodze. W niemal wszystkich publikacjach traktujących o tym problemie podkreśla się, że koszenie jest kwestią umowy społecznej. To my sami wymyśliliśmy, że zielony dywanik przystrzyżony pod linijkę, pozbawiony chwastów uchodzi za estetyczny ideał. Warto zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia i uzmysłowić sobie, że im mniej ingerujemy w naturę, tym większą szansę dajemy światu na przetrwanie.

Przemysław Chrzanowski – Witryna Wiejska