System zarządzania odpadami jest bardzo niedopracowany. Mimo, że na papierze mamy niemalże przymus segregacji, to i tak powstają nielegalne wysypiska. Skąd w niektórych miejscach biorą się odpady medyczne, skoro podlegają one ewidencji? Wyobraźcie sobie widok ludzkich jelit na wysypisku śmieci. Usiłowano je zakopać, lecz nie powinno się. Odpady medyczne należy spalić.
To jeszcze nic, w tym samym miejscu znaleziono butelki z metalami ciężkimi. To doprowadziło do tego, co się od maja dzieje w Zgierzu, czyli do zanieczyszczenia, które jest rakotwórcze. Trochę jak po Czarnobylu. Na wysypisku nieopodal miasta wybuchł pożar. W zeszłym roku doszło do 60 pożarów, w tym już mamy 70, ale może być ich więcej. Przecież tylko spektakularne są ważne. Najgorsze, że głównie płonęły śmieci trujące, jak plastik. NIK stwierdził, że przepisy są dziurawe i tak naprawdę można je wyrzucić na śmietnik. Pożary okazywały się być tylko kwestią czasu. Odpady wędrowały od firmy do firmy, co powodowało ich „pogorszenie”, bo recykling się nie opłaca. Firmy dostawały pieniądze za przyjmowanie tego rodzaju produktów. To daje szybki i łatwy zarobek, więc się ryzykuje nie tylko pożarem, ale i zdrowiem oraz życiem pracowników. Często się pali te odpady specjalnie, żeby problem zniknął. Problem pożarów stał się plagą. W Zgierzu akcja gaśnicza trwała tydzień. Prokuratura stwierdziła, że ktoś sam to podpalił, ale nikt nie wie kto, bo nie ma śladów. Na temat pożarów wysypisk można by pisać również w naszym regionie, przypomnijmy sobie chociażby pożar w Karmelicie koło Kcyni.
Problem trwa od wielu lat, a dopiero, gdy został nagłośniony ministerstwo nagle się obudziło. Zapowiedziało wprowadzenie nowych rozwiązań, na przykład przymus magazynowania odpadów w oddzielnych boksach. Takie rozwiązania nie zmniejszą problemu pożarów, bo branża potrzebuje dopracowania systemowego. W UE ściąganie odpadów do recyklingu jest kontrolowane. W Polsce „hulaj duszo, piekła nie ma”. Podobno istnieje około 15 tysięcy firm, które zajmują się
przetwarzaniem odpadów. Problem nadal nie będzie rozwiązany bez radykalnej zmiany, którą ministerstwo powinno wprowadzić. Co da nam chowanie śmieci w boksach? Chyba tylko to, że będzie estetycznie. No w miarę.
Polska tonie pod naporem śmieci
Bogacące się społeczeństwo produkuję ich coraz więcej. Nikt nie wie ile, bo od ponad 11 lat się tego nie sprawdza. To było kiedyś, kiedy można było włożyć śmieci do kontenera i wysłać do Chin. No cóż, teraz nie jest to możliwe, bo Chiny nie przyjmują większości ich rodzajów. Mówi się, że patologia związana ze śmieciami w Polsce trwa bardzo długo, jednak sytuacje sprzed kilku miesięcy sprawiły, że ich ciężar zaczął przygniatać społeczeństwo. Co chwila coś się dzieje, a to pożar, a to szkodliwe substancje się wydostają.
Rewolucje śmieciowe
Pierwsza została wprowadzona w 2013 roku. Firmy zajmujące się wywożeniem śmieci podpisują umowy z gminami, a nie klientem indywidualnym, jak to było wcześniej. Każdy mieszkaniec musi płacić za śmieci. Nie było nakazu recyklingu, ale za niesortowane płaciło się więcej. Gminy miały mieć coraz lepsze wyniki w odzysku surowców, jeśli nie, to płaciły kary. Były 3 frakcje, czyli plastik, szkło oraz papier.
Druga weszła w życie w 2016 roku. Chciano w 2019 roku stworzyć 5 frakcji – papier, szkło, plastik, bioodpady i śmieci zmieszane. To nowość dla Polaków, zwłaszcza segregowanie bioodpadów. Niestety bioodpady nie są bezpieczne, gdyż zanieczyszczają inne surowce i nikt potem ich nie chce Oficjalnie też wprowadzono szóstą frakcję, która dotyczyła gmin (popiół), lecz nie była ona obowiązkowa, wszystko zależało od samych zainteresowanych. Nałożono przymus segregacji śmieci. Dotyczyło to zarówno jednostki, jak i firm. Pozwolono na możliwość kompostowania przydomowego i obniżenia płacy o 30 procent. W grudniu jednak minister znowu przedłużył o rok wprowadzenie reformy. Bo po co? W wielu gminach nikt nie segreguje śmieci. W 2020 system będzie obowiązkowy dla wszystkich Polaków.
Paulina Hermann – Portal Kujawski.pl