Z kart historii: Nazistowska ceremonia pogrzebowa w Nakle nad Notecią

Podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej doszło w Nakle nad Notecią do jedynej w swoim rodzaju nazistowskiej ceremonii pożegnania oficera, poległego w walce z polskim ruchem oporu. Zachowały się z niej trzy zdjęcia.

Niedawno jedna z mieszkanek Nakła nad Notecią udostępniła Muzeum Ziemi Krajeńskiej w Nakle trzy fotografie z okresu II wojny światowej, wykonane w Nakle. Z informacji przekazanych przez właścicielkę zdjęć wynika, że ceremonia odbyła się na nakielskim rynku. Utrwalono na nich niezwykłą ceremonię. W otoczeniu flag z charakterystycznymi złamanymi krzyżami (hakenkreuz) i mężczyznami ubranymi w czarne uniformy SS (jedna ze zbrodniczych formacji III Rzeszy Niemieckiej) oraz jaśniejsze charakterystyczne dla SA, stoi trumna, okryta niemiecką flagą. Trumna spoczywa na podwyższeniu, a poniżej leżą wieńce z kwiatów. SS-mani dzierżą w dłoniach pochodnie. Pobieżna analiza zdjęć pozwala wyciągnąć wniosek, że chodzi o ceremonię pogrzebową. Do niedawna w żadnych publikacjach na temat dziejów Nakła nad Notecią o takiej uroczystości nikt nie wspominał.

Zagadkę pomógł rozwiązać ks. prof. dr hab. Zygmunt Zieliński. W swoich wspomnieniach „Powroty minionego czasu”, wydanych przez IPN w 2020 r., opisał pewne zdarzenie. Doszło do niego w 1941 lub 1942 r. w Borach Tucholskich w okolicach Pruszcza, na terenie nadleśnictwa Zamrzenica. Jeden z Niemców pojechał założyć więcierze na Brdzie. Spotkał nieznanych mężczyzn, którzy poinformowali go, aby następnego dnia nie pojawiał się w tej okolicy. Jednak następnego dnia on i jego syn ubrany w mundur SA oraz uzbrojony w dubeltówkę, poszli nad Brdę. Spotkali mężczyzn i miały paść strzały. W wyniku incydentu na zawał serca zmarł starszy Niemiec. Zarządzono przeszukanie lasu. Udział w tej akcji wziął m.in. kapitan SS Drewanz z obsługi obozu w Potulicach. Kapitan ten zginął w czasie akcji. Jego ciało zabrano i przewieziono do Nakła, gdzie odbyła się ceremonia pożegnalna.

Podczas niedawnej wizyty u ks. prof. Zielińskiego pokazałem odbitki zdjęć i poprosiłem o komentarz. Ks. profesor nie miał wątpliwości. Na zdjęciach utrwalono pożegnanie kpt. Drewanza.

– W czasie wojny zorganizowano misterium pogrzebowe, ku czci poległego oficera z załogi obozu w Potulicach, Drewanza. Odbyło się to na rynku, który ustrojono flagami z hakenkreuz-ami. Przybyło wielu dygnitarzy niemieckich, w tym z SS. Były oficjalne przemówienia, a potem trumnę załadowano na pociąg i wywieziono do Rzeszy. Innych takich pogrzebów w Nakle nie zorganizowano. Tylko jeden był taki uroczysty, w typowo nazistowskiej ceremonii. Tak poinformowano nas z Nakła, po całym wydarzeniu. W lesie byli partyzanci, ale nie koniecznie w pobliżu Pruszcza, ale za Brdą. Było tam kilka bunkrów. Drewanz dowodził jakąś kompanią, prawdopodobnie było to wojsko z Bydgoszczy. On dowodził tym oddziałem. Przeszukiwali las. Jedni mówili, że on na koniu jechał, a inni, że pieszo szedł. Dostał strzał prosto w głowę. Przetrząsnęli las, ale absolutnie nikogo nie znaleźli. Wrócili z pustymi rękoma, a Drewnaza przetransportowali później do Nakła. Nikt oficjalnie wtedy nie ujawniał szczegółów. Wspominali nakielanie, że zginął kapitan i to była jedyna taka uroczystość. Nas po pewnym czasie poinformowano z Nakła, że odbyła się uroczystość na rynku, że poległy kapitan nazywał się Drewanz, a zabity został w lasach koło Tucholi. Długo to komentowano w Nakle. Nikt inny z ważnych Niemców nie zginął, czy nagle zmarł, i takich uroczystości więcej w Nakle nie było – poinformował.

Wg dr. hab. Aleksandra Lasika, badacza dziejów formacji SS, od lipca 1941 r. obóz w Potulicach był podporządkowany komendantowi KL Stutthof, a od stycznia do czerwca 1942 r. nadzorowany był przez SS-manów z Waffen-SS (formacja wojskowa SS), a następnie z innej formacji SS – o charakterze policyjnym. Do połowy 1941 r. obsługę tworzyli funkcjonariusz Policji Ochronnej (Schupo).

Ruch oporu istniał w Borach Tucholskich. Można było się natknąć na żołnierzy AK z oddziału „Jedlina 102”, którzy w okolicach Pruszcza wykonali co najmniej jedną akcję dozbrojenia.

Nazwisko Drewnaz było dość powszechne wśród mieszkańców Pomorza. W niemieckich wspomnieniach o utraconym „heimacie” (np. „Deutsch Kroner und Schneideműhler Heimatbrief”) jest wymieniane.

To uwiarygadnia informację, że oficer SS z obsługi obozu w Potulicach nazwiskiem Drewanz mógł wziąć udział w akcji poszukiwawczej i zginąć od kul polskiego podziemia.

Bibliografia

Gratkowski M., Wywiad z ks. prof. Z. Zielińskim, archiwum MZK Nakło.

Kozłowski W., Powiat tucholski w latach drugiej wojny światowej. Wrzesień 1939 – maj 1945, Tuchola 1995.

Lasik A., Status obozu w Potulicach w latach 1941 – 1945 na tle obozów podlegających GUBR i IOK, [w]: Obóz w Potulicach – aspekty trudnego sąsiedztwa polsko-niemieckiego w okresie dwóch totalitaryzmów, red. Paczowska A., Bydgoszcz 2005, str. 26-32.

Zieliński Z., Powroty minionego czasu. Zagnieżdżone w pamięci, Warszawa 2020.

mgr Mariusz Gratkowski Muzeum Ziemi Krajeńskiej w Nakle nad Notecią

fot. archiwum Jadwiga Kłopotek