Kącik wspomnień: Śpiewanie naszą miłością. Wspomina Władysława Sikorska-Lamparska

Jubileusz 755 lecia Kcyni. Warto wspomnieć, a raczej przypomnieć w tej odległej historii ludzi, których pasją było śpiewanie. Był tok 2006, przypadkowe spotkanie z Panią Władysławę, której pokazałam tę fotografię. Nie spodziewałam się natychmiastowej reakcji.

„To niesamowite, to przecież chór mieszany z Kcyni, w którym również śpiewałam w latach 50 – tych. Moje zdumienie jest tym większe, iż te fotografie widzę po raz pierwszy po ponad 50 latach. W Kcyni istniały dwa chóry. Jeden z nich prowadził wikary ks. Lech Mnichowski przy parafii pw. św. Michała. Drugi chór „ECHO” istniał przy Wiejskiej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu. Tym chórem dyrygował nauczyciel śpiewu ówczesnej szkoły podstawowej w Kcyni – Alojzy Nowak. Niektóre osoby należały do obydwu chórów jednocześnie. Ja miałam wówczas 17 lat” – wspomina – Władzia Sikorska – Lamparska. „Zapamiętałam niektóre nazwiska i imiona. Krysia Jaszczak, (?) Marczak, nieżyjąca, Jadzia Nowicka i Marian Krzeszewski. Rozpoznaję na fotografii Wandę Graczkowską, (?) Klawińskiego. Przypominam sobie te twarze, lecz nazwiska uleciały z pamięci…”

„Ci ludzie z chóru byli rzemieślnikami: to stolarze, fryzjerzy, dekarze… Śpiewały gospodynie domowe i osoby pracujące. Ja również dojeżdżałam do pracy z Kcyni do Szubina. Znajdowałam jednak czas na cotygodniowe próby i to w godzinach od 20 – tej do 22 – ej. To duchowe spotkanie dawało nam nie tylko satysfakcję, ale siłę na każdy kolejny dzień pracy. Byliśmy jak jedna rodzina: alty, soprany, tenory i basy. Śpiewaliśmy pieśni klasyki Stanisława Moniuszki: „Po nocnej rosie”, „Znaszli ten kraj”, „Prząśniczka”, „Przylecieli sokołowie”… pieśni kościelne i folklorystyczne regionu pałuckiego. Uświetnialiśmy swoimi występami rożne uroczystości państwowe, kościelne. Braliśmy udział w prestiżowych przeglądach chórów w Bydgoszczy, w Warszawie. Zdobywaliśmy też czołowe miejsca. O tych sukcesach będziemy zawsze pamiętać. Tak jak również o współtwórcach tych sukcesów, dyrygencie Alojzym Nowaku i ks. Lechu Mnichowskim, pochowanym na cmentarzu w Runowie Krajeńskim, gdzie był proboszczem w miejscowej parafii. Muszę jeszcze powiedzieć, że na koncerty jeździliśmy samochodem ciężarowym z plandeką, wioząc z sobą galową garderobę – panie zielono-aksamitne długie spódnice, białe bluzki ozdobione zielonymi kokardami. Mężczyźni – śnieżnobiałe koszule i zielone krawaty”. Dopijamy ostatni łyk zimnej kawy kończąc bogate wspomnienia. Bo to co za młodu jest bogactwem tego co za nami” – wspomina p. Władysława.

Dziękuję Władziu za wspomnienia o chórach w Kcyni, do których należałaś.

Eugenia Czyż – Rydzyńska

Na zdjęciu wyróżniającym: Chór mieszany z Kcyni