Na budowie drogi S5 trwają porządki po Impresie Pizzarotti. Wielomilionowe kary dla Włochów

Ponad 150 milionów złotych – to wysokość rachunku, który Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wystawiła włoskiej Impresie Pizzarotti za niedokończone roboty na trzech kujawsko-pomorskich odcinkach drogi ekspresowej S5. Dokładny termin ogłoszenia przetargu na ich wznowienie, z uwagi na trwającą w dalszym ciągu inwentaryzację, pozostaje jednak nieznany.

Dwa miesiące temu drogowcy – po kilku tygodniach analiz – zdecydowali się zerwać umowy z Włochami na budowę odcinków Nowe Marzy – Dworzysko, Dworzysko – Aleksandrowo oraz Białe Błota – Szubin. Łącznie to ponad 55 ze 130 kilometrów trasy przebiegającej przez region. Wartość kontraktów – przeszło miliard złotych brutto.

I to właśnie ta kwota jest punktem odniesienia w przypadku kar umownych, które GDDKiA naliczyła generalnemu wykonawcy. Jak ustaliliśmy, wynoszą one 15 procent wartości każdego z kontraktów. Daje to łącznie – bagatela – kwotę ponad 156 mln złotych. Za odcinek Nowe Marzy – Dworzysko, gdzie Impresa Pizzarotti wykonała zaledwie jedną czwartą zaplanowanych prac, GDDKiA naliczyła ponad 56 mln zł kar, za odcinek Dworzysko – Aleksandrowo (zaawansowanie rzeczowe to blisko 30 procent, ale samych prac budowlanych – jedynie nieco ponad 20 procent) – przeszło 60 mln zł, a za odcinek Białe Błota – Szubin (wykonano niemal 40 procent robót) – prawie 40 mln zł.

Jesteśmy uprawnieni do uzyskania kwot z gwarancji należytego wykonania umowy

– podkreśla Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA. Tyle że nie pokryją one w całości roszczeń drogowców, bowiem wspomniane gwarancje wyniosły jedynie dziesięć procent wartości kontraktów.

Jak na kary zareagowała Impresa Pizzarotti? Nie wiadomo. Kontakt z włoską spółką nigdy nie był łatwy, jej stanowisko ograniczało się do lakonicznych oświadczeń. Próbowaliśmy skontaktować się telefonicznie z Danielem Zielińskim, który kieruje zespołem prawnym Impresy, ale bez rezultatu. Wiadomo jednak, że część przedstawicieli firmy nadal współpracuje z GDDKiA z powodu inwentaryzacji. A ta, jak zapewnia Krynicki, znajduje się w końcowej fazie. – Ostateczne ilości wszelkich asortymentów i robót podlegają zatwierdzeniu zarówno przez wykonawcę, jak i zamawiającego – dodaje. Z tego powodu, jak twierdzi, niemożliwe jest podanie w tym momencie dokładnej wartości zrealizowanych przez Impresę robót.

Zabiegi polityczne

Tego z kolei od kilku miesięcy domaga się były wiceminister infrastruktury, a obecnie poseł opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski. Przy każdej okazji chętnie powtarza, że dyrekcja wypłaciła Włochom zbyt wiele pieniędzy w stosunku do wykonanych prac. W maju na wspólnej konferencji z Krzysztofem Brejzą zapowiadał, że dokładnie przeanalizują dokumenty i nie wykluczają złożenia wniosku do prokuratury o zbadanie sprawy. Gdy pytaliśmy go o to na początku sierpnia na kolejnej konferencji, zdania nie zmienił. Ale nie przedstawił również jakichkolwiek nowych okoliczności, które miałyby świadczyć o nieprawidłowościach. – To typowy zabieg polityczny. Kto jak kto, ale były wiceminister infrastruktury powinien dobrze wiedzieć, że w ramach kontraktu nie występują proste zależności w relacji wykonanych prac do ich kosztów. 1 procent robót nie oznacza 1 procenta wartości umowy – komentuje, zastrzegając anonimowość, jeden z przedstawicieli GDDKiA.

Olszewski na tym jednak nie poprzestaje. Kilka dni temu wystosował bowiem osobliwą interpelację, w której pyta ministerstwo infrastruktury o to, czy podczas przetargów na budowę S5 wystąpiły jakiekolwiek nieprawidłowości oraz czy zastrzeżenia do postępowań miał Urząd Zamówień Publicznych (poprosił też o dokument podsumowujący kontrolę).

Odpowiedzi oczywiście zna – przetargi ogłoszono, a umowy z wykonawcami drogi S5 w regionie – podpisano jeszcze za rządów PO – PSL. Ale interpelacja ma wymiar symboliczny – pod odpowiedziami potwierdzającymi brak zastrzeżeń będzie musiał podpisać się członek rządu PiS, najprawdopodobniej jeden z wiceministrów z upoważnienia ministra Andrzeja Adamczyka, którego poseł Platformy oskarża o nieudolność przy realizacji kontraktów drogowych.

Polityka zabiegania

Jednym z zarzutów Olszewskiego jest – w obliczu problemów głównych wykonawców – niski odsetek zaakceptowanych wniosków o tzw. płatności bezpośrednie. To mechanizm chroniący podwykonawców, często mniejsze i lokalne firmy realizujące część zadań na placach budowy. Jeśli główny wykonawca nie wywiązuje się ze zobowiązań, mogą oni wystąpić o płatność do samej GDDKiA. – Z moich informacji wynika, że złożono 170 takich wniosków. Zaakceptowano jedynie 30. Dlaczego? – pytał poseł PO

Sprawdziliśmy te liczby. Okazuje się, że wniosków o płatności bezpośrednie jest znacznie więcej. Tylko na „włoskich” odcinkach S5 złożono ich aż 237, a łącznie opiewają one na kwotę 35 milionów złotych. – Uregulowanych zostało 65 wniosków, 36 zostało z kolei odrzuconych. Pozostałe są w trakcie rozpatrywania – wylicza w rozmowie z nami Jan Krynicki. I dodaje, że prawo zamówień publicznych „wyraźnie wskazuje możliwości i podstawy zapłaty bezpośredniej”. Jedną z nich jest zgłoszenie firmy do dyrekcji i wpisanie na listę zatwierdzonych podwykonawców. – Zdarzały się sytuacje, że o pieniądze wnioskowały firmy spoza listy – przyznaje rzecznik GDDKiA. Ale zaznacza, że nie zamyka to całkiem drogi do wypłaty pieniędzy. – Wówczas na bazie dokumentacji i relacji nadzoru inwestorskiego wskazujemy możliwe formy udokumentowania wykonanych i odebranych prac lub usług – mówi. Jaka jest skala roszczeń takich podmiotów – nie wiadomo, bo GDDKiA deklaruje, że nie prowadzi dla nich osobnego zestawienia.

Wiadomo natomiast, że płatności bezpośrednie nie dotyczą wyłącznie odcinków realizowanych do niedawna przez Impresę Pizzarotti. Podwykonawcy sygnalizowali również problemy chociażby na odcinku szóstym – Szubin – Jaroszewo, który realizuje konsorcjum złożone z Trakcji oraz Intercoru. Sprawę zastoju na tej części drogi S5 opisaliśmy w ubiegłym tygodniu. W ciągu ostatniego półrocza zaawansowanie prac wzrosło tam o… zaledwie punkt procentowy. Mimo to GDDKiA twierdzi, że nie ma podstaw do rozwiązania umowy z wykonawcą.

Drogowcy zresztą w oficjalnych stanowiskach chętnie kreują się na inwestora odpowiedzialnego i podejmującego rozsądne decyzje. – Prawda jest taka, że branża zmaga się z rosnącymi cenami usług, a także kosztami pracy. GDDKiA przyjęła więc taktykę „ratujmy, co się da”, zabiega o wykonawcę – twierdzi jeden z naszych rozmówców. Na wzrost cen powoływała się zresztą Impresa Pizzarotti, gdy zimą domagała się ponad 750 mln zł w ramach rewaloryzacji kontraktów. W czerwcowym artykule dla „Milano Finanza” przedstawiciele spółki tłumaczyli, że ceny materiałów wzrosły o 35 do 40 procentów, a koszty zatrudnienia – o nawet 70 procent.

Po zakończeniu wspomnianej inwentaryzacji przyjdzie czas na ogłoszenie przetargu na dokończenie prac. GDDKiA asekuracyjne twierdzi, że nastąpi to „w kolejnych tygodniach”. Liczba postępowań, które muszą być w najbliższym czasie rozpisane, jest bowiem spora i nie obejmuje wyłącznie drogi S5. Drogowcy obawiają się, że spiętrzenie zamówień doprowadzi do kolejnych opóźnień. Na liście planowanych na najbliższe miesiące przetargów są także trasy: S7, S16, S19 i S61.

Eryk Dominiczak – Metropolia Bydgoszcz

zdjęcie: GDDKiA