Bydgoszczanin w czołówce zawodowych triathlonistów

Rozmowa z Kacprem Stępniakiem, triathlonistą, członkiem drużyny Pho3nix GVT Team, pierwszym Polakiem w elitarnym międzynarodowym Professional Triathlete Organisation

Triathlon był twoim przeznaczeniem, wychowałeś się w domu zawodnika i organizatora Metalkas Ocean Lava Triathlon Polska. Jak rozpoczęła się twoja kariera?

Rzeczywiście, w domu rodzinnym triathlon zajmuje ważne miejsce. Ja – podobnie jak wielu innych zawodników – przygodę ze sportem rozpoczynałem kilkanaście lat temu od pływania, w [barwach] bydgoskiej Astorii. Niestety, nie odnosiłem większych sukcesów. Nie byłem zbyt wysoki, do końca gimnazjum pod względem wzrostu klasyfikowałem się jako jeden z najniższych w klasie. W szkole zainteresowałem się bieganiem i siłą rzeczy chciałem spróbować swoich sił w triathlonie. Mój tata Robert był dla mnie przykładem i pierwszym trenerem w tej dyscyplinie. Najpierw to ja towarzyszyłem jemu na imprezach jako kibic, a potem, wieku 13 lat, sam zacząłem startować.

Odnosiłeś sukcesy w kategoriach młodzieżowych?

To jest typowe dla mojej kariery, że długo dochodziłem do poziomu czołówki krajowej. W czasach juniorskich zdobyłem brązowy medal mistrzostw Polski i reprezentowałem kraj na mistrzostwach Europy, zajmując odległe miejsce. Krótko mówiąc, nie był to poziom pozwalający myśleć o karierze wyczynowej. W czasie studiów zostałem członkiem grupy Elemental Tri Team, której celem było wychowanie przyszłego olimpijczyka. Prowadzeni byliśmy przez Czecha Jana Rehulę, medalistę olimpijskiego. To był czas mojego intensywnego rozwoju. Zawsze byłem ambitny i stawiałem sobie wysoko poprzeczkę. Jednym z celów była kwalifikacja olimpijska na igrzyska w Tokio. Wyjechałem na pół roku do Stanów Zjednoczonych, gdzie trenowałem z międzynarodową grupą pod okiem jednego z najlepszych trenerów. Wówczas w tej grupie trenowali najlepsi zawodnicy na świecie.

Fot. z archiwum bohatera wywiadu

Dużo zabrakło do paszportu do Tokio?

W tamtym okresie zdecydowanie za wolno biegałem. Nie miałem więc szans na dobre lokaty w Pucharach Świata na dystansie olimpijskim (1500 metrów pływanie, 40 kilometrów rower, 10 kilometrów bieg – red.). Żeby myśleć o Tokio musiałem plasować się w okolicach 15. lokaty, a do mety dobiegałem zazwyczaj około 30. miejsca. Nie udało się i stwierdziłem, że nie dam rady ciągnąć kariery wyczynowej bez większego wsparcia sponsorskiego. Zdecydowałem się podjąć pracę i równolegle w miarę możliwości trenować.

Czym się zajmowałeś?

 Pracowałem w biurze projektowym, gdzie byłem zatrudniony na pełen etat. Jestem inżynierem budownictwa, ukończyłem Politechnikę Gdańską ze specjalizacją budownictwo mostowe.

To bardzo istotne, że zadbałeś o swoją przyszłość i masz solidne wykształcenie, gwarantujące zatrudnienie. Wciąż niewielu sportowców wyczynowych o tym myśli w trakcie kariery.  

Rzeczywiście, mam fach w ręku i nie muszę – jak wielu sportowców – drżeć o to, co będzie po zakończeniu kariery.  Podczas pobytu w USA zaobserwowałem, że tam każdy sportowiec dba o wykształcenie. Miałem i mam nadal ten komfort psychiczny, że w razie niepowodzenia w sporcie nie zostanę na lodzie. Ta świadomość zdecydowanie pomaga mi realizować się obecnie jako zawodowy triathlonista. Jeszcze niecały rok temu normalnie chodziłem do pracy i po godzinach  (przed pracą i po pracy) realizowałem zadania treningowe. Startowałem na dystansach średnich i długich – m.in.  1/2 Ironmana (1900 m pływanie – 90 km rower – 21 km bieg). Moje wyniki były na tyle dobre, że zainteresowali się mną sponsorzy.

Fot. z archiwum bohatera wywiadu

Przełomem było dołączenie do Team Pho3nix? 

Zdecydowanie tak. Fundacja Pho3nix, której założycielem jest Sebastian Kulczyk, zajmuje się szeroko pojętą promocją sportu. Jej celem jest aktywizacja do sportu dzieci i młodzieży. Fundacja wspiera m.in. właśnie zawodowych sportowców, nie tylko triathlonistów. W gronie zawodników finansowanych przez Fundację Pho3nix są m.in. takie gwiazdy triathlonu jak Alistair Brownlee (dwukrotny mistrz olimpijski), Vincent Louis (dwukrotny mistrz świata World Triathlon) czy Georgia Taylor-Brown (mistrzyni świata i mistrzyni olimpijska). Opieką sponsorską są objęte także polskie gwiazdy sportu – Aleksandra Mirosław (wspinaczka sportowa) i Radosław Kawęcki (pływanie). Znalazłem się więc w doborowym towarzystwie. Fundacja zapewnia mi możliwość treningów i startów na najwyższym poziomie.

Efekty widać. Ten sezon w twoim wykonaniu jest imponujący!

Mogę zaryzykować stwierdzenie, że zaistniałem w czołówce światowej. Niedawno wystartowałem z dziką kartą w prestiżowych zawodach PTO (Professional Triathlete Organisation) w Singapurze na dystansie ultimate (2 – 80 – 18 km), gdzie ostatecznie zająłem 7. miejsce. Relację na żywo można było śledzić na kanale Eurosport 2. Po odcinku pływackim zajmowałem 10. pozycję. Podczas etapu kolarskiego poszło mi zdecydowanie lepiej i do strefy zmian wjechałem jako czwarty. W bieganiu niestety trochę zabrakło mi do czołówki stawki. Biorąc pod uwagę fakt, że wystartowałem w tej imprezie praktycznie z marszu, bo o możliwości startu dowiedziałem się 10 dni przed zawodami, to znakomity wynik. Mam nadzieję, że w tym gronie i w cyklu PTO zadomowię się już na stałe.

Kibice i triathloniści amatorzy w Polsce zapamiętali już twoje świetne starty w Ironman 70.3 Warszawa i Challenge Gdańsk.

 Dobrze wspominam te występy. To były moje pierwsze zwycięstwa w karierze na międzynarodowej arenie. Dodały mi pewności, że idę dobrą drogą.

Fot. z archiwum bohatera wywiadu

Prozaiczne pytanie: czy z triathlonu da się wyżyć? Jak wysokie są nagrody w imprezach triathlonowych?

– Bez wsparcia Fundacji Pho3nix oraz mojej drużyny Pho3nix GVT Team byłoby bardzo ciężko. Są duże rozbieżności w nagrodach finansowych w triathlonie olimpijskim oraz w cyklu PTO. W zawodach „próby olimpijskiej Paryż 2024” zwycięzca otrzymał 30 tysięcy dolarów, a zwycięzca PTO Asian Open – 100 tys. dolarów.

 

Rozmawiał Marcin Drogorób

fot. z archiwum bohatera wywiadu