Reakcja Związku Powiatów Polskich na słowa Pana Ministra Obrony Narodowej

Szanowny Pan

Mariusz Błaszczak

Minister Obrony Narodowej

Szanowny Panie Ministrze, powiaty i miasta na prawach powiatu zrzeszone w Związku Powiatów Polskich z ogromnym zdziwieniem wysłuchały w ubiegłym tygodniu stanowiska jakoby „konieczność udzielania pomocy [domom pomocy społecznej przez wojsko] wynika m.in. ze zbyt małego zaangażowania samorządów w walkę ze skutkami epidemii koronawirusa”.

Po pierwsze –nie do końca wiadomo na czym zaangażowanie, uznane przez resort za wystarczające, miałoby polegać. Powiaty i miasta na prawach powiatu wykonują na co dzień ogromną pracę związaną z opieką nad osobami starszymi wymagającymi całodobowej opieki. Najlepiej świadczą o tym liczby pensjonariuszy domów pomocy społecznej podawane w debacie publicznej. Codzienne sprawne realizowanie zadań nie zmienia postaci rzeczy, iż domy pomocy społecznej i analogiczne placówki z samej swojej natury są w sposób szczególny narażone na rozprzestrzenianie się wszelkich chorób zakaźnych i to z potencjalnie najgroźniejszymi skutkami. Wynika to z nagromadzenia w jednym miejscu, w ograniczonej przestrzeni osób nie tylko starszych, ale często z różnymi chorobami przewlekłymi i związanym z tym obniżeniem odporności. Rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych w takich środowiskach jest nieuniknione, zwłaszcza w przypadku tych chorób, które mają okres utajony–tak jak jest w przypadku Covid-19. Dobitnie pokazują to przykłady nie tylko z Polski, ale przede wszystkim z krajów Europy zachodniej, w tym Włoch. W sytuacji gdy dany wirus wniknie do środka danej placówki pojawia się reakcja łańcuchowa i konieczność zapobieżenia sytuacji kryzysowej. Oczekiwanie, że na każdą potencjalną ewentualność placówki te będą przygotowane, świadczy o całkowitym oderwaniu od realiów i założeń ustrojowych państwa. Wśród tych założeń znajduje się bowiem zasada pomocniczości, która z jednej strony wymaga aktywności i zdolności do samodzielnego zaspokajania potrzeb wspólnot w codziennych warunkach, a z drugiej –wskazuje na konieczność wsparcia ze strony wyższych poziomów zarządzania publicznego w sytuacjach szczególnych. Formułowanie oczekiwania, że w sytuacji wszelakich klęsk żywiołowych –zwłaszcza mających ogólnoświatowy zasięg –wszystkie wspólnoty lokalne mają poradzić sobie własnymi siłami, podważa sens istnienia państwa. Na takie sytuacje państwo powinno mieć przygotowany sprawnie funkcjonujący system ochrony ludności zaopatrzony w niezbędny sprzęt i odpowiednio przygotowany personel. System taki jednak w Polsce nie istnieje i nie jest to wina samorządu terytorialnego, tylko administracji rządowej. Oczywistą konsekwencją jest konieczność sięgania po zasoby wojska. Nie jest to jedyna wina administracji rządowej. Ze względu na opisaną wyżej specyfikę domów pomocy społecznej najskuteczniejszym sposobem ich uchronienia przed rozprzestrzenianiem się w nichCovid-19 jest uniemożliwienie dotarcia wirusa do środka. To jednak wymaga spełnienia kilku warunków, z których większość nie jest spełniona w polskich warunkach. Warto tu wymienić dwa najważniejsze.

Po pierwsze – dany DPS powinien być jedynym miejscem pracy zatrudnionego w nim personelu. Tak jednak zwykle nie jest, zwłaszcza jeśli chodzi o personel wyspecjalizowany, w tym pielęgniarki, czy rehabilitantów. Choć pielęgniarki w DPS udzielają świadczeń z zakresu ochrony zdrowia to w świetle przepisów prawa są zatrudnione poza tym systemem. Nie są też one finansowane ze środków NFZ, tylko ze środków konkretnej jednostki samorządu terytorialnego. W efekcie często dla nich DPS jest kolejnym miejscem pracy; podstawowym jest któryś z podmiotów leczniczych. W naturalny sposób stanowi to ryzyko transfer uwirusa. Osoby narażone na kontakt z patogenem w warunkach przychodni, czy szpitala nieświadomie przenoszą go w kolejne miejsca pracy. Należy jednocześnie zasygnalizować, że wprowadzona zasada nakazująca wybór jednego miejsca pracy wczasach Covid-19 jest jedną z przyczyn braków kadry medycznej w DPSach. I nie jest winą jednostek samorządu terytorialnego, że w takim przypadku nie mają kim zastąpić braków. W skali Polski cierpimy na deficyt kadr medycznych, zwłaszcza pielęgniarek po ostatnim podniesieniu standardów zatrudnienia w szpitalach. Związek Powiatów Polskich wielokrotnie zwracał na to uwagę spotykając się z ignorowaniem problemu przez stronę rządową. Podobny los spotykał wielokrotne wystąpienia dotyczące uregulowania statusu pielęgniarek w DPS.

Po drugie – znaczenie ma też kwestia finansowania DPS. W sposób bezpośredni przekłada się ona również na poziom wynagrodzeń pracowników, a co za tym idzie skłonność osób do podjęcia pracy. Również i tu administracja rządowa nie jest bez winy. Jest to szczególnie widoczne w przypadku tzw. „starych” pensjonariuszy finansowanych z dotacji z budżetu państwa. Dotacje te są zróżnicowane między województwami w sposób nieuzasadniony, ale łączy je jedno –są zwykle wyraźnie mniejsze niż obecne koszty utrzymania pensjonariuszy. Przekłada się to na konieczne oszczędności. Znów warto podkreślić, że ZPP od dawna wnosił o zmianę tej sytuacji. Bezskutecznie, gdyż rząd wolał utrzymywać obecne, krzywdzące zasady. Mam głęboką nadzieję, że powyższe wyjaśnienia powstrzymają MON w przyszłości od bezzasadnego obwiniania jednostek samorządu terytorialnego za obecną sytuację kryzysową w części domów pomocy społecznej.

Z poważaniem

Prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich – Andrzej Płonka