Dzisiaj przypada 911. rocznica bitwy o Nakło

10 sierpnia Roku Pańskiego 1109 sławny wódz Polski książę Bolesław zwany Krzywoustym w wielkiej bitwie pokonał pogańskich Pomorzan i zdobył gród Nakło – wrota do Pomorza. Na cześć św. Wawrzyńca, patrona dnia w którym bitwa się odbyła, nadano wezwanie najstarszej parafii na Krajnie.
Gród Nakieł, bo tak pierwotnie nazywało się dzisiejsze Nakło nad Notecią, strzegł bardzo ważnej przeprawy przez Noteć, na szlaku handlowym ze wschodniej części Wielkopolski do Pomorza Gdańskiego i samego Gdańska. Jako typowa słowiańska fortyfikacja, konstrukcja z drewna, gliny i ziemi, powstała pod koniec X wieku i stanowiła cześć tzw. limesu noteckiego – sieci grodów strzegących państwa Bolesława Chrobrego. Na pocz. XII wieku należała do Pomorzan, którzy długo opierali się chrystianizacji.
Do 1107 r. najazdy na Pomorze miały charakter wybitnie łupieżczy (Pomorzanie najeżdżali tak samo Wielkopolskę). Po 1107 r. książę Bolesław III postanowił podbić ten kraj i przyłączyć do swojego państwa. Latem 1109 r. doszło do rozstrzygającej bitwy z Pomorzanami.
Gród w Nakle nie był łatwy do zdobycia. Z trzech stron otaczały go wody: Noteci, Kolczaki i Śleski. Tylko od strony północnej był w miarę wolny dostęp, ale tu wykopano szeroki rów (jego pozostałością jest zagłębienie ul. Hallera i pnąca się do góry ul. Podgórna). Oprócz wałów na pewno były zasieki z zaostrzonych pali, a wody rzek wykorzystywano do zalewania przedpola, aby utrudnić dostęp atakującym. Ponadto wał konstrukcji skrzyniowej (zbudowany z drewnianych skrzyń, wypełnionych ziemią i gliną oraz kamieniami) był nie do zniszczenia. Za takimi fortyfikacjami nawet niewielkie siły obrońców mogły czuć się bezpiecznie.
Stąd książę Bolesław ruszył ze znacznymi siłami i na miejscu pobudowano odpowiedni sprzęt oblężniczy. Książę postanowił zaryzykować i wydać walną bitwę wszystkim siłom pomorskim. Pozwolił, aby obrońcy wysłali poselstwo z prośbą o pomoc.
Do decydującej bitwy doszło 10 sierpnia 1109 r. Wojska polskie nie dały się zaskoczyć. Co ciekawe do walki z nadciągającymi siłami wroga przystąpiła tylko kawaleria, i to nie byle jaka, bo pancerna. Na początku XII w. armia polańska była już nowoczesną, podobną do zachodnioeuropejskiej. Liczebnie przeważała piechota (tarczownicy, łucznicy), ale trzon stanowiła jazda. Jezdni nosili elastyczny pancerz tzw. kolczy (gęsto nawleczone na siebie kółka metalowe), który nakładali na pikowaną odzież. Z reguły strzały zwykłych łuków odbijały się od niego, broń obuchowa nie zdawała egzaminu, a tylko wąskie klingi np. włóczni potrafiły rozpruć kółka i dotrzeć do ciała wojownika. Ponadto jezdni dysponowali tarczą kształtu migdała, która chroniła bok tułowia i nogę. Ochronę ciała uzupełniał hełm. Podstawową bronią ofensywną była włócznia (z czasem przekształciła się w kopię) oraz topory, miecze i różnorodna broń obuchowa. Jako elita wojska, jazda była dobrze wyszkolona. Potrafiła na dużej prędkości wykonywać skomplikowane manewry, a siła uderzenia była ogromna. Zdaniem kawalerii było znalezienie luki w szeregach obronnych piechoty, przebicie się przez mur tarcz i włóczni, a po rozbiciu szyku, piechota stanowiła łatwy cel i walka przypominała polowanie na zwierzynę.
Pomorzanie długo opierali się kawalerii. Potrafili szybko maksymalnie zagęścić szyk obronny, zasłonić się dużymi okrągłymi tarczami i wystawić włócznie. Kawalerzyści pozorowali ataki, a pędząc na koniach byli znacznie szybsi od piechurów. Zadaniem dowodzącego atakiem było tak manewrować swoimi siłami, aby doprowadzić do wytworzenia się luki w szeregach obronnych i wedrzeć w nią. Dla dodatkowego utrudnienia zadania obrońcom, dzielono siły jazdy na dwie grupy, które na przemian pozorowały atak. Czekano tylko cierpliwie, aż piesi nie nadążą ustawić odpowiedniego szyku obronnego. Książę Bolesław dowodził bezpośrednio główną siłą, a drugą grupą wojewoda Skarbimir. Długo trwało „szachowanie”, aż powstała luka w szykach obrońców i nastąpiło decydujące uderzenie. Tak opisał ten moment Gall Anonim: „… zaczął wrogów wokoło okrążać, ponieważ oni tak powbijali włócznie swe w ziemię zwróciwszy ostrza na wrogów i tak się zbili w gromadę, że nikt nie był w stanie wedrzeć się w ich środek samym tylko męstwem, lecz jedynie zażywszy podstępu. Jak bowiem wyżej powiedziano, byli oni prawie wszyscy pieszo i nie uszykowani do bitwy obyczajem chrześcijańskim, lecz jak wilki czyhające na owce przypadli kolanami do ziemi. Gdy więc na niestrudzonego Bolesława, który raczej zdawał się oblatywać niż obiegać ich wkoło, wróg zwrócił całą czujność – Skarbimir z przeciwnej strony, upatrzywszy miejsce umożliwiające dostęp, bez zwłoki wdarł się w największą gęstwę wrogów. Rozbici w ten sposób i otoczeni barbarzyńcy zrazu stawiali zawzięty opór, lecz wreszcie zmuszeni zostali do ucieczki. Padło tam nieco dzielnych rycerzy spośród chrześcijan, lecz z trzydziestu tysięcy pogan uszło zaledwie dziesięć tysięcy. Świadczę się Bogiem, za którego sprawą, i św. Wawrzyńcem, na którego prośby dokonano tego pogromu!”. Po tej klęsce obrońcy Nakła poddali się.
Na cześć św. Wawrzyńca, którego wspomnienia przypada 10 sierpnia, nadano wezwanie kościołowi w Nakle. Nakielska fara, jako najstarsza parafia na Krajnie, szczyci się do dzisiaj imieniem niezwykłego świętego.

Mariusz Gratkowski

źródło fot. domena publiczna Bolesław III Krzywousty