Powstanie Wielkopolskie z lat 1918–1919 z nieco innej perspektywy (Jarogniew i Izabela Drwęscy)

Za nami pandemijna, nietypowa i „ograniczona” noc sylwestrowa. Dla części z nas może i była ona huczna, ale dla większości zgoła odmienna od tych wcześniejszych, do jakich nawykliśmy. Myślę, że o nocy sylwestrowej anno domini 2020 na 2021 będziemy jeszcze długo pamiętać. Zaledwie kilka dni temu obchodziliśmy kolejną rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego z lat 1918–1919. Sto dwa lata temu noc sylwestrową mieszkańcy naszego regionu także przeżywali w nietypowy sposób, a pamięć o niej do dzisiaj jest bardzo żywa, szczególnie na Pałukach, Krajnie i Kujawach.
W nocy z 31 grudnia 1918 na 1 stycznia 1919 Powstanie Wielkopolskie dotarło w sąsiedztwo Bydgoszczy – tylko dla przykładu wymienię zajęte w tym czasie przez powstańców pałucką Kcynię czy krajeńskie Nakło. W kolejnych dniach siły powstańcze zbliżały się coraz bardziej do bydgoskiego przedmościa tocząc boje m.in. o Inowrocław, Szubin, Zamość-Rynarzewo, Łabiszyn, Ślesin czy Brzozę.
Jak powszechnie jest wiadomym, Powstanie Wielkopolskie wybuchło w Poznaniu 27 grudnia 1918 r. Jego początkiem stał się przyjazd do stolicy Wielkopolski, wieczorem dnia poprzedniego, powracającego do odradzającej się Ojczyzny, Ignacego Jana Paderewskiego. Przybywał on na wezwanie najwyższych czynników politycznych z Warszawy jako reprezentant Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, organu oficjalnie reprezentującego polskie interesy niepodległościowe na Zachodzie. Swoim przyjazdem do Poznania, ten genialny wirtuoz pianina, kompozytor, polityk, przyjaciel wielu prominentnych osób Zachodu, szczególnie blisko zaprzyjaźniony z amerykańskim prezydentem Woodrow Wilsonem, działając teraz na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości, chciał wlać otuchy w serca oczekujących wolności Wielkopolan, ale na pewno nie zamierzał wskrzeszać jakiejkolwiek rewolucji. Jednak to patriotyczne demonstracje ludności polskiej jakie przetoczyły się przez miasto na jego cześć w piątek 27 grudnia oraz niemieckie agresywne reakcje wobec demonstrantów, spowodowały mobilizację sił Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa, sprowokowały pierwsze strzały, a w konsekwencji wybuch powstania.
Chciałbym na to powstanie spojrzeć nieco z innej perspektywy, pozostawiając na inną okazję, całkiem nieźle zrelacjonowane we współczesnej literaturze opisy walk toczonych między Polakami a Niemcami. W obiegowej opinii powstanie jawi się jako spontaniczny zryw polskości przeciwko germańskiemu uciemiężeniu. W zasadzie regularnie słyszę słowa „spontaniczny zryw” padające przy okazji okolicznościowych uroczystości rocznicowych; zdarza się również, że używają takiego określenia historycy. Rzecz się jednak miała nieco inaczej. Wybuch insurekcji wielkopolskiej w rzeczywistości nie można uznać za spontaniczny zryw zbrojny, gdyż przygotowywany był co najmniej od kilku tygodni, ba, niektóre jego elementy, nazwijmy je polityczno-administracyjnymi, budowano już co najmniej od kilku miesięcy. Za pewny i niepodważalny cenzus czasowy możemy przyjąć dzień 9 listopada 1918, gdy na ulicach Poznania z niezwykłym ożywieniem zaczęto dyskutować o rozgorzałej właśnie w Berlinie rewolucji oraz o abdykacji cesarza Wilhelma II. Temat przetaczającej się przez Niemcy rewolucji zaprzątał uwagę Poznaniaków już od kilku wcześniejszych dni, od momentu, gdy 3 listopada wybuchły walki w Kilonii. 10 listopada zaczęły powstawać w Poznaniu pierwsze Rady Robotnicze i Żołnierskie, również z udziałem Polaków. Za przykładem Poznania w następnych dniach i tygodniach podobne rady powstawały w innych miejscowościach Wielkopolski. Ludność miasta manifestowała swoją radość z obalenia monarchii, na budynkach wywieszano czerwone (sic!) sztandary. Tego też dnia Narodowe Stronnictwo Robotników zorganizowało wiec przedwyborczy do poznańskiej Rady Miejskiej, przemawiał Władysław Seyda z Narodowej Demokracji, ujawnił się poznański Komitet Obywatelski, który zaproponował usunięcie ze stanowiska nadburmistrza Poznania dr. Ernsta Wilmsa. Wkrótce na czele Rad Robotniczych i Żołnierskich stanął jeden organ – Komitet Wykonawczy Rady Robotniczo-Żołnierskiej Poznania (później pojawią się Rady Ludowe, a na początku grudnia Naczelna Rada Ludowa). 11 listopada Komitet oficjalnie wskazał na stanowisko nadburmistrza stolicy Wielkopolski, Polaka, Jarogniewa Drwęskiego. Jednakże rząd berliński szybko wymusił cofnięcie tej kandydatury. Dwa dni później doszło do tzw. zamachu na ratusz, czyli przejęcia przez Polaków kontroli nad Wydziałem Wykonawczym Rady Robotników i Żołnierzy, a tym samym nad Komendą Miasta. W miejsce czterech Niemców do Rady weszli zaangażowani w przygotowywane polskie wystąpienie zbrojne Bohdan Hulewicz, Mieczysław Paluch, Henryk Śniegocki i Zygmunt Wiza – nazwiska, których obeznanym w historii insurekcji wielkopolskiej z lat 1918–1919 nie trzeba specjalnie przybliżać.
Wystarczy już przytaczania faktów na uzasadnienie moich słów, iż wybuch walk powstańczych w Poznaniu, w dniu 27 grudnia, nie był wcale taki spontaniczny. Na tym etapie opowieści o przygotowaniach do wybuchu powstania zatrzymam się. Chciałbym jednak kilka zdań poświęcić postaci dla nas, Bydgoszczan, z pośród wymienionych wyżej, najmniej znanej, acz niezwykle ciekawej i zasłużonej dla sprawy polskiej. Mam na myśli Jarogniewa Drwęskiego (fot. nr 1 i 2). Przy tej okazji nie można pominąć jego żony, wyjątkowej kobiety – Izabeli z Amrogowiczów.
Jarogniew Mikołaj Drwęski herbu Gozdawa (1875–1921) dobrze znany jest Poznaniakom, ma w mieście nad Wartą swoje stałe i zasłużone miejsce, choć spotkałem się też z opinią, że mimo wybitnych sukcesów na niwie społecznej i patriotycznej, nadal jest niedoceniany. Często tak bywa z bohaterami. Warto zatem zapoznać się z wydaną dwa lata temu monografią rodu Drwęskich autorstwa prof. Waldemara Łazugi, który opisał dość szczegółowo dwa ostatnie wieki dziejów tej wielkopolskiej familii (na okładce książki poświęconej Drwęskim autor zamieścił zdjęcie… Izabeli z Amrogowiczów Drwęskiej, co tylko świadczy o wyjątkowości tej kobiety). Drwęscy, którym zapewne daleko do tak znamienitych wielkopolskich rodów jak Kwileccy, Mielżyńscy, a nawet Żółtowscy, swoją genealogią sięgają zamierzchłych czasów średniowiecza. Na przestrzeni wieków wydali niejednego wybitnego reprezentanta. Do takich wyjątkowych postaci zaliczyć na pewno należy Jarogniewa Drwęskiego, pierwszego prezydenta niepodległego Poznania w latach 1919–1921.
Jarogniew Drwęski pochodził z wielodzietnej rodziny osiadłej w majątku Glinno, wsi leżącej nieopodal Wągrowca (fot. nr 3). Jak stara to była osada mogą świadczyć o tym zachowane do dziś pozostałości po wczesnośredniowiecznym grodzisku. Jego rodzicami byli Kazimierz Roch (1846–1909), co ciekawe, urodzony w Kcyni, oraz Klaudia Nepomucena ze Skoroszewskich herbu Awdaniec (1853–1905). Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie Jarogniew osiadł w Poznaniu, rozpoczynając praktykę adwokacką, a później otwierając własną kancelarię. W Poznaniu angażował się w różne przedsięwzięcia o charakterze patriotycznym. Był członkiem Związku Narodowego, prezesem Związku Kół Śpiewaczych, dwukrotnie członkiem Rady Miejskiej Poznania, od 1914 r. członkiem tajnego „gabinetu cieni” Rady, który w 1918 r. ujawnił się jako Naczelna Rada Ludowa (niedługo później Rada stanęła na czele Powstania Wielkopolskiego). Dał się poznać również z patriotycznych tekstów publikowanych w polskiej prasie takiej jak: „Praca”, „Przegląd Poznański” czy „Przegląd Wielkopolski”. 11 listopada 1918 r. NRL wskazała go na stanowisko nadburmistrza Poznania, co jak już wiemy, nie zaakceptowali Niemcy. Dopiero wiosną 1919 r., nowo wybrana polska Rada Miasta, powierzyła mu stanowiska prezydenta Poznania (fot. nr 4 i 5). To właśnie jemu Poznanianie zawdzięczają spolszczenie nazewnictwa miejskiego, uruchomienie Opery Poznańskiej, przejęcie na miejski garnuszek Biblioteki Raczyńskich i Teatru Polskiego. Jego rządy przyczyniły się do znacznego zmniejszenia bezrobocia. Zainicjował utworzenie Targów Krajowych, które wkrótce przekształciły się w funkcjonujące do dziś Międzynarodowe Targi Poznańskie. Doprowadził do powstania a następnie stanął na czele Związku Miast Polskich, organizacji, która działa do dzisiaj. Przyczynił się do powstania Aeroklubu Poznańskiego, poznańskiego Bractwa Strzeleckiego oraz reaktywacji Klubu Wioślarskiego 04. Sukcesów tych byłoby zapewne znacznie więcej, gdyby nie nagła choroba. Drwęski zapadł na dezynterię, dziś bardziej znaną jako czerwonka. Zmarł w Poznaniu 14 listopada 1921. Pochowany został na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan. Ku jego i małżonki pamięci jeden z poznańskich, zabytkowych parków znajdujący się w samym centrum miasta przemianowano na Park Izabeli i Jarogniewa Drwęskich.
Niezwykle ciekawą i barwną postacią była towarzyszka życia Drwęskiego – Izabela Bogumiła z Amrogowiczów (1886–1964), kobieta o niezwykłej urodzie i nieprzeciętnej inteligencji (fot. 6). Przyszła na świat w rodzinnym majątku Rzeszynek leżącym nad Jeziorem Gopło, jako córka Ferdynanda Amrogowicza (1944–1902) i Anny z domu Grossmann. Izabela miała jeszcze troje rodzeństwa, w tym starszego brata, który po rodzicach przejął rodowy majątek. Jest to istotna informacja dla dalszych losów Izabeli. Nie pozostawało pannie nic innego, jak przyjąć śluby zakonne lub dobrze wydać się za mąż. Odpowiedź miała dać… nauka. Izabela bardzo lubiła się uczyć. Kilka lat spędziła w Krakowie, gdzie pobierała edukację na poziomie szkoły średniej i zdała maturę u krakowskich sióstr Urszulanek (jedną z nauczycielek Izabeli, później też przełożoną zakonnic, była Julia Maria Halka-Ledóchowska, dziś znana nam jako święta Urszula Ledóchowska). Izabela uzyskała najwyższą ocenę. Jako, że nie poczuła powołania zakonnego, a nauka dalej ją fascynowała, udała się do Fryburga na tamtejszy uniwersytet, gdzie przez dwa lata studiowała nauki przyrodnicze. Wiadomym jest, że regularnie bywała w domu wybitnego profesora chemii Ignacego Mościckiego, późniejszego prezydenta II Rzeczypospolitej. W 1907 r. poślubiła znanego już poznańskiego prawnika Jarogniewa Drwęskiego, i od tej chwili małżonkowie mieszkali razem w stolicy Wielkopolski (fot. nr 7). Podobnie jak mąż, angażowała się w sprawy polskie wykorzystując zarówno urodę jak idącą w parze błyskotliwość i inteligencję. Drwęski miał w niej duże wsparcie dla swojej patriotycznej i niepodległościowej działalności. W okresie Powstania Wielkopolskiego Izabela Drwęska była jedną z liderek ruchu kobiet na rzecz wsparcia powstańców, m.in. zbierając fundusze, organizując służbę medyczną oraz zaopatrzenie w żywność dla walczących na froncie. Współcześni uznawali ją za osobę niezwykle żywotną i o nieposkromionej energii. Małżonkowie doczekali się trójki potomstwa, synów: Antoniego Józefa (1908–1994) żonatego z Charlotte Saubran, Jerzego (1911–1995) żonatego z Lidią Kotarbianką i zmarłego młodo, pogrobowca, Aleksandra Jarogniewa (1921–1938).
Po śmierci męża Izabela do końca życia pozostała wdową, chociaż jej uroda i wyjątkowa osobowość przyciągała adoratorów. Jednym z nich podobno miał być wrażliwy na piękno kobiece i… żonaty, ówczesny pułkownik, Władysław Anders (1892–1970), dość często bywający w regionie, wszak w Wyrzysku mieszkali jego rodzice. Informację o adoracjach czynionych przez młodszego od Drwęskiej Andersa znaleźć można w zachowanych rodzinnych pamiętnikach Drwęskich. Przyjaźń z Andersem Drwęscy pielęgnowali przez dziesiątki kolejnych lat. Za przykład tych relacji może posłużyć fakt, iż najstarszy syn Izabeli, Antoni, w latach II wojny światowej korespondent wojenny, większość wojennego czasu spędził u boku Andersa w II Korpusie Polskim.
W okresie międzywojennym Izabela mieszkała w podnakielskim, poniemieckim folwarku w Karnówku (fot. 8 i 9). Poznań opuściła krótko po pochowaniu męża, wcześniej uregulowawszy sprawy osobiste i majątkowe. Jako wdowa po tak wybitnej postaci zasłużonej na polu walki o niepodległość Polski, sama zresztą mająca na tym polu niemałe zasługi, mogła skorzystać z oferty państwowej i przyjąć jako nagrodę któryś z poniemieckich majątków będących w dyspozycji Skarbu Państwa, zarządzanych w prowincji wielkopolskiej przez Okręgowy Urząd Ziemski w Poznaniu (fot. nr 10). Tylko pomiędzy Nakłem a Bydgoszczą podobnych państwowych dóbr rozdawanych bohaterom walki o niepodległość Polski było sporo. Dla przykładu niemal cała wieś Suchary (o wsi i tamtejszym pałacu będę wspominał w jednym z kolejnych postów), o czym swego czasu pisał wybitny bydgoski historyk prof. Włodzimierz Jastrzębski, została w podobny sposób rozdysponowana, a jednym z obdarowanych poniemieckim gospodarstwem był, co również ciekawe – spokrewniony z Ignacym Janem Paderewskim – ppłk Walery Sławek (1879–1939), późniejszy m.in. trzykrotny premier Rzeczypospolitej, lider obozu sanacyjnego, osoba bardzo blisko związana z Józefem Piłsudskim (zapewne miał swój udział w ufundowaniu właśnie w Sucharach, jednego z największych w regionie obelisków upamiętniających Piłsudskiego – fot. nr 11 i 12). Nie był jedyną tak prominentną osobą posiadającą w Sucharach gospodarstwo. Dla przykładu innym z obdarowanych przez Skarb Państwa był płk (od 1924 r. gen. bryg.) Aleksander Litwinowicz (1878–1948), bliski towarzysz Piłsudskiego, podobnie jak Sławek legionista, m.in. II wiceminister spraw wojskowych a pierwszy prezes klubu sportowego WKS „Legia” Warszawa. Oczywistym jest, że obaj panowie, bardzo zajęci swoimi sprawami w Warszawie, raczej rzadko bywali w Sucharach. Ktoś inny w ich imieniu zarządzał majątkiem. Kiedyś w jakimś dokumencie natrafiłem na informację, że w imieniu Walerego Sławka gospodarstwem zarządzał kpt. rez. Sławek, najpewniej jakiś krewny premiera.
Wracając do Izabeli Drwęskiej, w Karnówku zamieszkała z dwoma młodszymi synami (starszy pozostał na nauce w Poznaniu) powierzając zarządzanie (potem oddając w dzierżawę) ponad 500 ha majątkiem rotmistrzowi w stanie spoczynku Jerzemu Dzwonkowskiemu (1892–1940), byłemu adiutantowi 1. Pułku Ułanów Wielkopolskich (późniejszy 15 puł.), a więc również adiutantowi Władysława Andersa, byłego dowódcy tego pułku (fot. 13 i 14). Dzwonkowski, zamordowany przez sowietów w Charkowie, w okresie międzywojennym związał się z powiatem wyrzyskim. Był m.in. dzierżawcą majątku w Izabeli, prezesem Banku Ludowego w Nakle czy członkiem rady nadzorczej Giełdy Zbożowo-Towarowej w Bydgoszczy. Zatem to również ciekawa postać i zasłużona dla regionu. W 2007 r. Minister Obrony Narodowej pośmiertnie awansował go do stopnia majora.
W 1938 r. Drwęską dotknęła tragedia śmierci najmłodszego z synów, Aleksandra. Problemy zdrowotne wykazywał już od urodzenia. W chwili śmierci przebywał w Poznaniu, gdzie się uczył, mieszkając u brata Jerzego. W momencie wybuchu II wojny światowej Izabela Drwęska wraz z średnim synem wyjechała do Warszawy, gdzie całą wojnę ukrywała się przed poszukującymi ją hitlerowcami. Po 1945 r. zamieszkała w Poznaniu i do emerytury pracowała w Domu Książki. Zdarzało się jej również pisać i publikować. Zmarła 31 grudnia 1964 r. w wieku 78 lat.
Sławomir Łaniecki
Polecam literaturę tematu:
S. Łaniecki, „Ocalić od zapomnienia. Z dziejów Gumnowic, Karnówka, Suchar i Trzeciewnicy”, Sępólno Krajeńskie – Nakło nad Notecią 2010.
S. Łaniecki, „Nadnoteckie pałace, dwory, folwarki Krajny i Pałuk”, Toruń 2013.
W. Łazuga, „Portret rodzinny (z herbem) we wnętrzu”, Poznań 2019.
Fot. ze zbiorów autora i wikipedia.org
1. Jarogniew Drwęski jako prezydent Poznania
2. Prezydent Poznania Jarogniew Drwęski wita przed Ratuszem odwiedzającego miasto w październiku 1919 r. Józefa Piłsudskiego
3. Przechowywany w Archiwum Państwowym w Poznaniu (APP) oryginalny akt urodzenia Jarogniewa Drwęskiego
4. i 5. Oryginalne dokumenty potwierdzające wybór J. Drwęskiego na stanowisko prezydenta Poznania sygnowane datami 17.04.1919 i 24.06.1919 (APP)
6. Izabela Bogumiła z Amrogowiczów Drwęska
7. Akt ślubu Jarogniewa Drwęskiego i Izabeli Amrogowicz (APP)
8. i 9. Nieistniejący już budynek dworski należący do majątku w Karnówku, w którym w okresie międzywojennym mieszkała Izabela Drwęska z dziećmi
10. Dokument wydany przez Okręgowy Urząd Ziemski w Poznaniu w dniu 15 maja 1922 potwierdzający nadanie w tzw. „przymusową administrację”, Wojciechowi Kalce, poniemieckie gospodarstwo zlokalizowane w Karnówku pod nr. 37
11. i 12. Pierwsza ilustracja został wykonana 11 listopada 1934 tuż po uroczystym odsłonięciu pomnika w Sucharach poświęconego Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu. Drugie zdjęcie pochodzi z lata 1939 r.
13. Jerzy Drwęski (pierwszy z lewej) i Jerzy Dzwonkowski siedzą w parku dworskim w Karnówku. Lato 1939 r.
14. Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz Józef Piłsudski dekoruje sztandar 15 Pułku Ułanów Poznańskich Orderem Virtuti Militari. Poznań, 24 kwietnia 1921. Na prawo od Naczelnego Wodza stoi gen. dyw. Kazimierz Raszewski. W tyle adiutant Naczelnego Wodza ppłk dypl. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Poczet sztandarowy: ppor. Ruszkiewicz i st. wachm. Stanisław Grzeliński. Na prawo od sztandaru stoi adiutant pułku ppor. Jerzy Dzwonkowski
Na zdjęciu wyróżniającym: Nieistniejący już budynek dworski należący do majątku w Karnówku, w którym w okresie międzywojennym mieszkała Izabela Drwęska z dziećmi